Spędzają godziny, wertując stare dokumenty i parafialne księgi, są w stanie przejechać dziesiątki, setki kilometrów, by trafić na ślad swych przodków i krewnych. W naszym regionie często robili to na własną rękę. W końcu marca - postanowili założyć Towarzystwo.

Bywa, że rodziny do ich zainteresowań podchodzą nieufnie: a nuż będą się domagać jakiegoś spadku, czy co... Dla nich liczy się jednak całkiem co innego: zaspokojenie pragnienia, by wiedzieć.

Jak liczni są genealodzy, badacze dziejów rodzin w naszym regionie? - Na zebranie założycielskie przyszło prawie czterdzieści osób, i to bez specjalnego zaproszenia - mówi Jacek Tomczyk, obok Juliusza Sętowskiego, Andrzeja Kuśnierczyka, Szymona Grucy i Piotra Gerascha jeden z członków - założycieli Towarzystwa.


Grono genealogów w naszym mieście okazało się dość liczne

Czujący chęć poznania losów kolejnych pokoleń swej rodziny przechodzi kilka etapów. Pierwszy - to zdobywanie wiadomości o najbliższych: dziadkach, pradziadkach... Aż w poszukiwaniach tropiciel dociera do 1808 roku - wtedy Napoleon nakazał sporządzać podstawowe akty w dwóch egzemplarzach: dla władz kościelnych i urzędników. I wtedy się zaczyna: człowiek zaczyna zadawać pytania - kim byli przodkowie, jak żyli, kto się wybił. I dalej - kto był sąsiadem... Tak wchodzi się w arkana historii, której nie chciało się uczyć w szkole, bo tam panował stereotyp: był zły pan i chłopska partyzantka.

- Odtąd już każde zdanie niesie cenne informacje. Bierzemy na przykład dokument i czytamy: „Na granicy wsi Stany zastrzelonym został” i zaraz rodzą się pytania: dlaczego, gdzie właściwie ta wieś się znajduje. Poszukując, dociera się na przykład do tego, że była wsią graniczną, i ten wspomniany nieszczęśnik został zastrzelony, bo był zapewne przemytnikiem - opowiada J. Tomczyk.

Jak rozpocząć poszukiwania? Podstawa to sięgnięcie do zasobów metrykalnych: Państwowego i Diecezjalnego, później szuka się w drukach takich jak stare książki telefoniczne, adresowe, spisy ludności w innych archiwach, stare dokumenty rodzinne. Coraz bardziej przydaje się internet - tu można wymieniać się informacjami praktycznie z całym światem.


Ideą powstania organizacji dzielił się z gośćmi spotkania jeden z założycieli Towarzystwa Jacek Tomczyk

Oficjalne zgłoszenie stowarzyszenia pod nazwą Towarzystwo Genealogiczne Ziemi Częstochowskiej zostało złożone w Wydziale Spraw Obywatelskich Urzędu Miasta Częstochowy 3 kwietnia. - Chcemy, by ludzie się zebrali i razem z Ośrodkiem Dokumentacji Dziejów Częstochowy Muzeum Częstochowskiego spróbowali stworzyć trochę inną historię tego miasta i regionu - poprzez ukazanie losów ludzi, którzy tu żyli, przedstawienie i połączenie losów rodzin piekarzy, ogrodników, chłopów, robotniczych. Jeśli posiadający te informacje będą zainteresowani, będziemy je publikować na stronie internetowej, później pewnie drukiem, może w przygotowywanej Encyklopedii Częstochowy - wyjaśnia ideę powołania organizacji Jacek Tomczyk. - Ludzie tacy jak Barbara Popiołek czy Bogdan Jastrzębski zrobili już bardzo wiele. Nieocenioną pracę wykonał dyrektor Archium Diecezjalnego ks. Władysław Wlaźlak, który zgromadził prawie wszystkie księgi XVIIIwieczne i wcześnejsze.

Spotkania odbywają się w Pałacu Ślubów. Następne zaplanowano na 9 maja. Historyk Juliusz Sętowski opowie na nim o ewangelickich rodach w Częstochowie. Zaś około 15 kwietnia ruszy strona internetowa. Jej adres to: www.genealodzy.czestochowa.pl.


Życie Częstochowskie, wydanie 69(904) z dn. 6 kwietnia 2007
http://www.zycie.czest.pl/


Logowanie