11 czerwca 2008 r. spotkaliśmy się po raz ostatni przed wakacjami. Teraz czeka nas dwumiesięczna przerwa, a następne spotkanie odbędzie się już we wrześniu.
Gdy miesiąc temu Jacek Tomczyk poprosił mnie, abym opowiedział o swoich badaniach, miałem wątpliwości. Nie widziałem bowiem nic aż tak ciekawego w swojej dotychczasowej pracy „genealoga-amatora”, aby mogło to zainteresować grupę wymagających słuchaczy, jakimi są niewątpliwie członkowie naszego towarzystwa. Podjąłem jednak próbę, a jak wyszło... ocena należy do Państwa. Przy okazji miałem możliwość przypomnienia sobie, jakim wysiłkiem jest przygotowanie się do publicznego wystąpienia, aby w płynny sposób zamienić myśli, dość swobodnie przepływające w głowie na, w miarę uporządkowany, strumień słów...

Jak głoszą elementarze genealoga-amatora, jedną z głównych zasad pracy badawczej jest jej rozpoczęcie od przepytania członków swojej rodziny. W moim przypadku już na wstępie pojawił się problem. Raz, że rodzina niezbyt liczna, dwa, że osoby, które mogłyby cokolwiek powiedzieć już odeszły. Moja przygoda z genealogią rozpoczęła się zresztą z chwilą śmierci ojca, przed piętnastoma laty. Wtedy uświadomiłem sobie, jak niewiele o swojej rodzinie wiem. Babcia nie żyła już od dobrych kilkunastu lat, dziadek zmarł dużo wcześniej, zaraz po II wojnie światowej, przeżywszy niecałe 34 lata. Pomocna w tym miejscu stała się garstka starych dokumentów, jaką otrzymałem od cioci. To dzięki nim mogłem rozpocząć badania. Dowiedziałem się bowiem, gdzie szukać.

Kilka słów o nazwisku...
Nazwisko Gerasch w literaturze przedmiotu uznawane jest jako pochodzące od germańskiego imienia Gerhard. W niemieckim słowniku nazwisk „Duden. Familiennamen. Herkunft und Bedeutung von über 20000 Nachnamen” wydanym w 2000 r. w Mannheim można przeczytać, że jest to nazwisko pochodzenia polskiego albo łużyckiego wywodzące się właśnie od tego imienia. Inaczej rzecz ujmuje „Słownik etymologiczno-motywacyjny staropolskich nazw osobowych“ Zygmunta Klimka w części dotyczącej nazw osobowych pochodzenia niemieckiego, wywodząc nazwisko G(i)erasz od staro-wysoko-niemieckiego słowa ger – „włócznia z ostrym żelaznym grotem“, „oszczep“. Nazwisko ma średniowieczną metrykę. „Słownik staropolskich nazw osobowych” Witolda Taszyckiego podaje, iż w zapisie Gerasch zostało ono odnotowane w Polsce w XIV wieku, w roku 1379. Już wcześniej pojawiały się jednak zapiski – Geraz (1248) i Gerash (1302).
Nazwisko jest unikatem i nosi je zaledwie 6 osób w całym kraju. Wszystkie osoby stanowią moją najbliższą rodzinę. Jako ciekawostkę mogę podać, że mój ojciec zawsze powtarzał, że jesteśmy jedyni. Skąd wiedział, nie mam pojęcia. W Polsce mieszka jeszcze rodzina o polskiej wersji nazwiska – Gerasz. W „Słowniku nazwisk używanych w Polsce na początku XXI wieku” ś.p. prof. Kazimierza Rymuta można przeczytać, że nazwisko Gerasz nosi 10 osób. W toku moich dotychczasowych badań nie znalazłem jednak dowodów na ewentualne związki pomiędzy naszymi rodzinami.

Wszystko zaczyna się w Wielkopolsce...
Jest rok 1799. Dokładnie 23 grudnia. W wielkopolskiej parafii Wilkowo Polskie na ślubnym kobiercu stają luteranin Christofor Gieras z pochodzącą z nieodległych Śniatów Marianną Nowaczanką. Pan młody ma lat 29, panna 18... Wzmianka o ślubie zapisana w księdze małżeństw kościoła wilkowskiego to prawdopodobnie pierwsza informacja o moim przodku przybyłym do Wielkopolski.
Później zaczynają się przysłowiowe schody. Para młoda rozpływa się bowiem w niebycie. W kolejnych latach w księgach parafii Wilkowo Polskie nie ma absolutnie żadnych zapisów o rodzących się dzieciach, czy ewentualnych zgonach. Dopiero w roku 1807 pojawia się zapis o śmierci – liczącej rok – Magdaleny, córki „Christiani Gieraza” i Marianny... Nie potrzeba wprawnego oka, aby spostrzec, że w przypadku ślubu i zgonu imiona się różnią. Niewykluczone, że dla księdza dokonującego wpisu w księdze imię Christoph było równoważne z imieniem Christian... To pewna teza, której nie jestem jednak w stanie poprzeć dokumentami...

Nowicki czyli Gerasch, niewiarygodne staje się prawdziwe...
Krzycko Małe, obok Wilkowa Polskiego to jedna z wielkopolskich parafii, znajdujących się w orbicie moich zainteresowań. Obie wsie położone są niedaleko od siebie, dzieli je niecałe 20 kilometrów w linii prostej. W Krzycku Małym przez blisko sto lat mieszkali moi przodkowie. To tu rodził się prapradziad Jakub, tu na świat przyszedł również pradziadek Józef...
Jak się później okazało, już w Krzycku umierały również dzieci opisanego powyżej „protoplasty” Gierasa-Gieraza-Gerascha z Marianną z domu Nowak. Ale, po kolei... W odnalezionym przeze mnie akcie zgonu z roku 1813 zapisano, że w dniu 16 września został zgłoszony zgon Jadwigi Nowickiej, trzynastoletniej córki wdowy Marianny Nowickiej z Nowaków, komornicy z Krzycka Małego i jak głosił zapis „Chrystansa Nowyckiego parobka w Głuchowie, tam przed 4 latami zmarłego”. Rok później umiera Katarzyna, również córka Marianny i „Krystyana Nowickiego”. Na oba akty zgonu przez dłuższy czas nie zwracałem większej uwagi. Ot, Marianna z domu Nowak, pasująca do mojego pierwszego Gerascha, ale ani słowa o nim samym. Wciąż tylko nazwisko Nowicki i Nowicki. Gdy po raz kolejny zacząłem czytać oba akty zgonu do głowy przyszła mi myśl, dlaczego nie sprawdzić, czy przypadkiem ów „Christiani Nowicki” to nie mój „zaginiony” Christian-Christofor Gerasch. Teza, że Nowicki mógł być Geraschem na pierwszy rzut oka była niewiarygodna, ale bez jej potwierdzenia lub obalenia, pozostawałaby dalej tylko tezą... W dniu, w którym miałem dokonać swojego ważnego odkrycia, w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu toczyła się mała debata, czy Kowalski mógł stać się Kowalczykiem... Przez chwilę przysłuchiwałem się rozmowie osoby prowadzącej kwerendę z księdzem archiwistą, a gdy ten wracał już do swoich zajęć zagadnąłem: „wie ksiądz, ja dzisiaj będę udowadniał, że Nowicki był Geraschem”. Ksiądz uśmiechnął się tylko, odrzekł krótko „niemożliwe”, a ja przystąpiłem do kręcenia korbką czytnika mikrofilmów. Przejrzałem rok 1809... Bez efektów. Akt po akcie i żadnej wzmianki o Geraschu. Postanowiłem więc przejrzeć akta spisane rok wcześniej i... odnalazłem to, czego podświadomie się spodziewałem. 25 grudnia 1808 zmarł w Siernikach (parafia Głuchowo) Joannes Chrystyanus Gerasz. W tym dniu przekonałem się, że genealogia to przedziwna nauka...

O tej i innych ciekawostkach miałem przyjemność opowiedzieć Państwu w środę. Z racji tego, iż nie zamierzałem w niedzielne popołudnie spisywać całej monografii rodzinnej pozwolą Państwo, że w tym miejscu skończę swój wywód.
Chciałbym jeszcze przypomnieć to, na co zwracałem szczególną uwagę podczas ostatniego spotkania. Po pierwsze: nie przywiązujmy zbyt wielkiego znaczenia do nazwiska. Opisany przeze mnie przykład, mam nadzieję unaocznił, że czasami nazwisko jest najmniej ważnym elementem całej układanki. Bo w swoich poszukiwaniach trafiałem przecież i na Gerascha, Jerasza, Gerasza, Gierascha, Jerascha, Gerasha, ale i rzeczonego Nowickiego...
Po drugie: przeglądajmy uważnie zasoby archiwów, w których prowadzimy kwerendy, mając na uwadze fakt, że wśród nich mogą znajdować się takie niespodzianki jak „Personalia des Knechtes Stanislaus Jerasch aus Klein Kreutsch”, czyli teczka osobowa parobka (brata mojego prapradziadka), jaką odnalazłem w Archiwum Państwowym w Lesznie...
I wreszcie po trzecie: podchodźmy do wyników badań z pewnym dystansem. Nie filtrujmy ich jedynie przez pryzmat własnego doświadczenia. Zwróćmy uwagę, że każde zdarzenie należy rozpatrywać w jakimś kontekście. Myślenie stereotypowe jest tu zdecydowanie niewskazane...

I to byłaby ta garść drobnych uwag, które chciałem Państwu przekazać po ostatnim spotkaniu.
Życzę udanego wypoczynku i do zobaczenia po wakacjach!


Logowanie