Wtorek 29 grudnia 1914 r. Już po świętach ! W drugie święto w kościele nie byłam, po południu przyszła Ada. Nocowała u nas, poszła w niedzielę. 27 grudnia Ada dostała torebkę skórzaną i ślicznego jedwabiu na bluzkę od swej pani. W niedzielę 27 grudnia tj. w trzecie święto buł deszcz i nigdzie nawet w kościele nie byłam. Aha ! jeszcze jedno: W pierwsze Święto byłam z Józkiem i Kazikiem w teatrze "Corso", Grali "Betlejem Polskie". Nie mogliśmy biletów dostać do krzeseł więc byliśmy na galerji. Mało bardzo widziałam i słyszałam ponieważ była cała galerja zapchana chłopakami. Na scenie występowali wszyscy prawie wielcy polscy ludzie, jak np; Sobieski, Chodkiewicz, Czarniecki, Kordecki, Żołkiewski, Piast, Kazimierz Wielki, Mickiewicz i.t.d. Zaczęło się o 3-ciej, skończyło o 6-tej. Wróciliśmy z pp, Dobrowolstwem Tadziem i Zosią. Czytałam od Ady książki "Bliźnięta" Wyatta, ""Wspomnienie sieroty" Davida Copperfielda i "Robinson Szwajcarski" J.Wyssa. "Pobyt na jednej z wysp Markizów" H.Melville.

U nas po południu zaczęły się wyczerpywać zapasy. Drożyzna straszna.

po 1-szej 10 minut.

 

 

Piątek 25 grudnia. Dzisiaj przypadło Boże Narodzenie. - W niedzielę 20 grudnia przyjechali z Sulmierzyc Lewczyn i Kazimierz Kwapińscy. Opowiadali nam wiele ciekawych rzeczy. Kazik, młodszy przystojny chłopiec lat 18-sutu dowcipny i wesoły. Byli w mieście zafundowali likieru i wędliny. Przy stole pijąc likier wylałam resztkę na podłogę, za co dostałam od mamy i Ady kazanie. W czwartek była wilja kolacja składała się z 9 potraw. Ciasto mama upiekła; 5 strucli. Byłam dzisiaj w kościele na Jasnej Górze. Jutro Ada ma przyjechać do nas. Przyszedł Stasiek. Pogoda dosyć ładna.

Wtorek 15 grudnia 1914 roku - Święta Bożego Narodzenia nadchodzą. Mamy 20 funtów pszennej mąki na ciasto i parę funtów na kluski. Żytniej mąki mamy 4 pudy, 1/2 herbaty, i parę funtów cukru. - Ciągnienie loterii odbędzie się 19 i 20 grudnia 1914 r.  - Była bitwa pod Łodzią podobno padło pół miliona ludzi z obu stron i cywilnych razem. Mówią i piszą, że wojna przeciągnie się jeszcze parę miesięcy, lecz ja jestem pewna że skończy się w styczniu 1915 i wszystkim tem uspokajam. W tym tygodniu mało czytałam. Wczoraj byłam u Zosi. Tadzio chory. Napisałam wiersze "Dumania" wyrażając tęsknotę za szkołą. Mama poszła na targ. - Jeszcze dotąd nie schudłam chociaż staram się o to wszelkiemi sposobami; jem mniej, chodzę, gimnastykuję się i suszę czasem. W sobotę ugotowała mama galarety z 5 nóg.

Godzina 3 za 3 minuty.

Czwartek 10 grudnia 1914 r. Byliśmy z Kazikiem u spowiedzi. Oleś i Józek kupili losy na doraźną pomoc. Józek ma Nr 4149, a Oleś       . Ada przyniosła mi książki "Jerzy Jaszczór Bażeński" Z. Morawskiej i "Testament dziwaka" Jul Verne. Niemcy weszli do Łodzi, Ruscy są pod Krakowem. W Gońcu był artykuł, że wojna się nieprędko skończy. Ja przeciwnie - jestem pewna, że na 15 stycznia 1915 koniec.

Piątek 4 grudnia 1914 r. Żyjemy w niepokoju, żeby czasem nie kazali nam się wynosić gdzie z domów. Opowiadała mamie pani Hermanowa jak im się kazali wyprowadzić: "Mieszkaliśmy w białej, mając zamiar przepędzić tam zimę. Mąż przysposobił drzewa, torfu, mieliśmy trochę cukru, kaszy, herbaty, kartofli itp. Naraz zaczęto kopać okopy przez wieś. Myśleliśmy, że tylko przez górną część będą kopać, aż tu przychodzą żołnierze i oficerowie polecając w tek chwili się wynosić. Chcieliśmy zabrać zabrać choć coniebądź ale oni mówili nam - Nie bójcie się nic wam nie zginie. Tak więc zabrawszy trochę bielizny i różnych drobiazgów przywędrowaliśmy do Częstochowy. Po kilku tygodniach mąż poszedł do Białej. W naszej chatce rzeczy potłuczone, połamane.... Stała wielka politurowana szafa z ubraniem i drogiemi książkami,..... rozkradli ją, żakiet kosztujący 80 rb gdzieś sprzedali, a książki wyrzucili na gnój."  Takie się słyszy ciągle o gospodarce Niemców. Ja się tez boje o moje książki, ale nie wiem dlaczego, zdaje się, ze się nie ruszymy z domu. Bób by to dał! - Przez cały tydzień miałam co czytać mając od Olesia "Tajemnice Krakowa" Kropidelka, "Banita" Kraszewskiego, od Ady "Gdziem nie był, com wycierpiał" Bogusławskiej, "W obozie i w ogniu", "Dni polityczne" Wejsenhoffa, "Nowożytny Herkules", "Światy nieznane" Flaminowicza, od Zosi "Tajemnicza wyspa" Wernea, od heli Jędrzejewskiej "Krzyżacy" Sienkiewicza. Mam zamiar urządzić mała choinkę dla nas. Kazio mi ją dostarczy, Józek przyniósł 6 świeczek a ja na ten cel zbieram składki, mam 15 kop. Żeby choć z 40 kop. Z lasów ciągle to wiozą, to wleczą, to noszą drzewo. Pisząc to siedzę przy stole, maja na przeciw siedzących przy piecu mamę czytającą Gońca i ojca trzymającego drzemiąc świeczkę. Przedemną stoi kałamarz i lampka oliwna. Po prawej stronie siedzi Józek czytając "W ogniu i obozie", po lewej stronie leży chleb. Teraz jest wieczór dzień mamy b. krótki.

Godzina punkt 1/2 10-ej.

Ziemia Zadomowiona.

Ziemia częstochowska w XIX stuleciu zapełniała się przybyszami z Moraw, Węgier i sąsiednich krain niemieckich. Wśród  „znajomych” z   Rothwasser  przyjechali  trzej bracia PFORTNER i Teresa Langhamer,  sąsiadka Pfortnerów z tej samej wsi . Z Gliwic przybył Idzi Fiałkowski,  z Węgier dotarł Leopold Mężnicki, urodzony w Gross-Becskerek. To tylko nazwiska nieliczne, z którymi zetknęłam się w metrykach i zatrzymałam się chwilę dłużej z powodu badania ich powiązania z rodziną.

Terasa Langhamer wykonywała miedzioryty i otworzyła swój zakład w Częstochowie, Idzi Fijałkowski zarabiał sprzedając dewocjonalia pielgrzymom, a Leopold Mężnicki od 1817 roku był zatrudniony w kapeli jasnogórskiej. Stał się bliskim przyjacielem Karola Fertnera. Leopold Mężnicki zmienił nazwisko z Mesznik / Meznik/ i szybko zadomowił się w Częstochowie poprzez małżeństwo  20.IX.1820 r. z Barbarą Mączyńską. Syn Karola, także Karol poślubił pannę z Mączyńskich - Katarzynę Mariannę, co potwierdza ścisłe związki między muzykami żyjącymi w przyklasztornym budynku. Rodziny często wykorzystywały relacje ze znanymi rodami miejscowymi i bracia jednego rodu poślubiali siostry innego, pokolenia powtarzały schematy matrymonialne poprzedników. Karol  i Piotr, w bratnim porozumieniu, poślubili siostry Fijałkowskie, córki Idziego Fijałkowskiego. Paulina pokochała Piotra, Katarzyna Karola.

Środa 25 listopada W niedzielę wieczorem Oleś przyniósł mi książkę "Syn Jazdona" Kraszewskiego. Podobała mi się bardzo i sprawiła mi wrażenie. Armaty słychać ciągle, to wyraźniej, to słabiej. Rosja zabiera po kilkunastu, kilkudziesięciu do niewoli. - Mrozy już porządne. Dziś padał śnieg niewielki. - Z Helą i Lodką często się widujemy i rozmawiamy, Hela 22 listopada 1914r. skończyła 16 lat. Zosia teraz rzadziej przychodzi bo zimno. Wieczorami szyjemy, a później siedzimy przy oliwnej lampce. Nafty, żywności, węgla brak w mieście.

8 g. za 10 min.w.

Sobota 21 listopada. Rosjan jeszcze nie ma. Wczoraj i dzisiaj słychać huk armat gdzieś niedaleko. Mama się bardzo boi żeby nie zapalili niemcy Ostatniego Grosza i jest rozdrażniona. W tym tygodniu widzieliśmy kilka łun paliły się wsie okoliczne. Kazik kupił mi ołówek za 5 kop. - Wojska niemieckie w kierunku Zawodzia maszerują. W przeszłym roku kiedy chodziłam z Olesiem na pensję, po drodze układaliśmy wiersze. Między innymi mam zapisane "Na polu leży" ułożone przez Olesia:

Rżną armaty, świszczą kule

Że aż w uszach brzęczy !

Tu się żołnierz już przewrócił

A tam jeszcze jęczy

Tam na skrzydle już konnica

Bije się zawzięcie

To ten temu, to ten temu

chce dać szabla cięcie.

- Wiersze te ułożone w 1913r. Kiedy nam nawet się nie śniło o wojnie> Huki armat żadnego na mnie nie robią wrażenia, nic się nie boję, tylko chcę żeby już raz to się skończyło i ruscy weszli do Częstochowy. Drożyzna straszna. Mały czterofuntowy bochenek chleba 33 kop. i jeszcze nie można go dostać, Słonina po 40 r funt. Mąka żytnia razówka po 6 kop., a pszenna po 15 kop. Mama wszystko przepłaca bo niczem się pierw nie zabezpieczyła. Wczoraj kupiła mi mama fartuszek za 70 kop.

po 12 ej 10 minut w południe.

 

Poniedziałek 16 listopada 1914r. W kościele byłam w szubie. Ada przyszła i przyniosła mi 2ie książki "Wieczne miasto" Hall Caine'a i "Mieszkaniec puszczy" Coopera. Dała mi 10 kop., a Tadkowi 5. Mam obecnie 55 kop. Kazik przez parę dni był chory na powiększenie migdałków, dziś już mu lepiej. Oleś mi co niedziela mówi "Ależ ty coraz gorzej się pasiesz" - "przynieś mi jodyny, użyjemy" odpowiadam z uśmiechem. - W sobotę zachorowała resteuratorka był ksiądz i dwuch doktorów. Już jej lepiej. - Mówią, że  jutro np. będą ruscy.

3 g. po poł.

Czwartek 12 listopad. W niedzielę przyszła Ada aby specjalnie iść ze mną po palto i załatwić parę drobnych sprawunków. Mama też z nami poszła ale nic nie kupiłyśmy. W sklepach były resztki, Ada radziła mi aby poczekać do wiosny, co też spełniłam. - Cały czas mama martwi się żebyśmy no pomarli z głodu bo nie można nic zgoła dostać. Hela Jędrzejewska pożyczyła mi książkę "Pompon" H. Malofa. Lotka Gutze często do mnie przychodzi po książki. Tadzio i Kazik kupili sobie małe książeczki we wtorek 10 listopada Kazio "Bronek" R.M. za 4 kopiejki, a Kazik "W pobliżu bieguna" Zbigniewa Kamińskiego za 12 kop. Byłam dzisiaj u Zosi o 2iej do 7ej wieczorem. Czytałam w Tygodniku Ilustrowanym powieść "Car widmo" Wiktora Gomulickiego. - Wszyscy zajmują się bardzo wojną i płacą po rublu za przeczytanie warszawskiej gazety. Niemcy siedzą w Częstochowie. Obiegają pogłoski, że ruscy z areoplanu rozrzucili odezwy głoszące o przybyciu rosjan do Częstochowy 17 listopada 1914 roku. Przysposobiłam sobie zapasów na 12 dni. Mnie się zdaje, że z tego nic nie będzie i że Niemcy opuszczą Częstochowę jak ruscy. Żydzi b. boja się kozaków, gdyż wydają się przychylni niemcom. W jakiejś wsi odcięło się 2000 kawalerii rosyjskiej od armii, chłopi potrafili przez jakiś czas ukrytych wyżywić, a potem poprzebieranych wyprawić. Rosjanie podziwiają przychylność wojsku rosyjskim i dyskretność. Przyszedł Słocik do nas, który powrócił ze wsi.

20 minut po 8 ej godzinie

Logowanie