Tak oto swietowano "wianki" - 28 czerwca 1885 roku, w Czestochowie:
(...) Drugi rok uroczyscie w dniu 28 czerwca obchodzilismy "wianki". Stare te pamiatke wskrzesili nasi marynarze: szesc osob mialo zabawic dziewiec tysiecy spektatorow - to nie lada zadanie! Jakoz o godzinie 8-ej wieczorem, muzyka wojskowa dala sygnal i rozpoczelo sie widowisko. Uproszone damy zajely w namiotach przeznaczone miejsca, a przystan i brzegi rzeki w mase flag przybrane zostaly. Bufety ad hoc urzadzone uprzejemnialy i weselily rozentuzijazmowane umysly. Sprzedaz bukietow i wiankow przez piekne czestochowianki wiele sie przyczynila do powiekszenia kasy. Przy wejsciu pani Wilhelmowa Landau zbierala entrè. Ceny nie byly oznaczone, kazdy placil co mogl. Rzucali na tace ruble, ale tez i grosze. Bywaly wypadki, ze za 4 grosze piec osob wchodzilo! Coz robic, ogolna stagnacyja i na wianki oddzialala...
W pieknych, neglizowych, wedlug formy warszawskiego towarzystwa wioslarkiego, kostijumach, wioslarze nasi wyplyneli w czterech lodziach (bo tyle ich maja) dla chwytania wiankow, bukietow i roz, obficie rzucanych przez syreny naszego grodu. - Majac pole popisu, zlozyli tez niemale dowody wprawy wioslowania, zgrabnosci, wyrobionej sily i werwy, jaka rzadko sie wsrod sennych naszych organizmow objawia. Wreszcie nastapily regaty. P. Gogolewski w tym roku pokonal pana Kronegolda na jednowioslowej lodce przeplynawszy 1800 metrow! W drugim wyscigu lodz czterowioslowa z wioslarzami pp. Wodzinskim i Fuchsem a sternikiem Markusfeldem zwyciezyla lodz dwuwioslowa, prowadzona przez pp. St. Szpigla i Gogolewskiego, przebywajac te sama przestrzen. Puszczenie dwoch balonow w zachwyt wprowadzilo naszych "milusinskich". Ognie sztuczne, rakiety, mlynki i.t.d. byly podziwane przez nich z otwartemi buziami. Brawa dawane p. Panceramowi za jego pyrotechniczna specyjalnosc byly podziekowaniem za bezinteresowna prace, dla nowo majacego sie otworzyc osmioklasowego gimnazyjum. Po malej przerwie wyplynela tratwa bardzo efektownie udekorowana roznokolorowemi lampionami. Wiozla na swym grzbiecie muzycznych amatorow pod batuta p. Sochaczewskiego - okrom nich zajasnial zywy obraz, oswietlony ogniami bengalskiemi. W nocnej ciemnosci i ciszy, glos spiewakow robil wrazenie nadspodziewane i do szpiku kosci elektryzujace. Zywy obraz przedstawial alegoryczna postac "Wiedzy" z pochodnia w reku. W gore rzeki wiozla ona transparent z napisem: "w imieniu uczacej sie mlodziezy Bog zaplac". Spiewy kilkakrotnie byly powtarzane na zadanie sluchaczy. Dzielnie wykonane "Polonez" z Hrabiny Moniuszki - "Flisacy" Müncheimera - "Taniec Szkieletow" Studzinskiego - "Wisla" mazur Nowakowskiego - hucznemi byly przyjmowane oklaskami. Puszczono rowniez dwa tysiace goreiacych wiankow, lecz te wskutek malego wiatru, prawie wszystkie gasly. Na zakonczenie puszczony zostal korowod lodzi z ogniami bengalskiemi, przyswiecajacy powracajacej do domow publicznosci (...) Wioslarze, na podziekowanie damom, za laskawy wspoludzial, wypili na ich czesc pare lampek "bolki" i ... wskoczyli w nurty rzeki, dajac dowod swej mezkosci i sztuki plywania (...) Dochod brutto wynosil 509 rs 22 kop.; wydatki 349 rs. 92 kop., pozostalo czystego 159 rs 30 kop.(...)
___________________________
A.F.
Aż żal duszę ogarnia,że nikt nie wpadł dziś na taki pomysł z puszczaniem wianków na Warcie.
Ja w dzieciństwie rzucałam z koleżankami wianki z lampionami na wodę niedaleko tzw. stawów Szwedego.
Dzisiejsza Warta - jej "marność"- odstrasza od bywania nad wodą. Chyba że mam nieaktualną wiedzę na ten temat?
Ale miło było poczytać, jak to dawniej bywało.
Dziękuję , Pani Aniu.
Halina