Szanowna Pani,
poszczególne wyrazy, zapisane "wymyślnym" charakterem pisma można czasem "odczytać" z kontekstu zdania. Jeśli to są jednak imiona własne, to ten sposób prowadzi donikąd i pozostaje jedynie porównywanie zapisu poszczególnych liter w innych słowach i czasami się to udaje. W tym celu od pytającego oczekuje się jednak trochę wyobraźni z nadzieją, że da ku temu szanse i tekstu przytoczy jak najwięcej. "Myslenie ma kolosalna przyszłość" - kiedyś gdzieś wyczytałem.
W Pani przypadku, w tym okrojonym tekście, znajduje sie tylko jeden wyraz z tak samo zapisaną literą "t" (drugi z kolei, licząc od początku), a i to ma koniec ucięty. Szczęściem jednak literka "t" jest tu w drugiej, nieuciętej sylabie. A warto dodać, że "pisarz" literę "t" pisał w tym tekście na dwa sposoby, co nietrudno sprawdzić!
ODCZYTUJĘ: "z domu Wniestko [урождённой Внестко]". Co niekoniecznie znaczy, że tak jest na 100% - to ja tylko tak odczytuję, więc cenne będą dodatkowe odczyty innych osó, które pozwolą nabrać pewności.
Na moje oko w przytoczonych dwóch tekstach są dwa zupełnie różne nazwiska i chyba do siebie niepodobne. Drugiego (tzn. w drugim tekście) nie odczytuję - za mało tekstu porównawczego, przynajmniej dla mnie. Jednak wydaje mi się, że tu "to" nazwisko zaczyna się na literę "M", podczas jak w tekście pierwszym - na literę "W" (patrz wyżej pierwszą moją wypowiedź
Proponuję jeszcze tekstu troche podciąć - na pewno będzie ciekawiej, a i odczytów niewątpliwie więcej.
The following user(s) said Thank You: Hanna Celoch
Przejrzałem oba teksty (w pełniejszym wydaniu).
"Wniestko" odczytane w pierwszym tekście próbowałem odczytać inaczej, ale bezskutecznie. Nic tu więcej po mnie.
Natomiast w drugim tekście nie jestem w stanie odczytać , co ten ... w miejscu nazwiska nnabazgrał.
Dla mnie pierwszą literą tutaj jest "M", kończy sie słowo na "sko", ale tego, co jest w środku, nie potrafie odczytać. Próbowałem znaleźć w całym tekście taki zapis, jak sie środek zaczyna, nie trafiłem, a odczyt "M ju n sko" jest dla mnie absolutnie nieprzekonujący. Zresztą, "Wiestko" tez brzmi dla mnie absurdalnie, jak na polskie nazwisko.
Te dwa zapisy nie mają ze sobą nic wspólnego oprócz osoby, której dotyczą.
W pierwszym przypadku jeden klecha, bładząc po swoich brudnopisowych zapisach, coś tam wyprodukował, w drugim przypadku postąpił identycznie drugi. Przypuszczam, iż myśl, że może się mylić w tym, co pisze, w tym, co w ogóle robi, nigdy żadnego z nich nie nawiedzała.
Dlaczego tak myślę? Otóz jeśli wczytać się w tekst jakiegokolwiek aktu urodzenia, małżeństwa, zgonu i wyobrazić sobie krok po kroku czynności, które akty opisują, dochodzi się do absurdu. W aktach są wpisane ogólnieprzyjęte (zapewnie "odgórnie" narzucone) UMOWNE formuły, w które tylko potrzebne nazwiska wpisywano, przy czym po upływie iluś tam dni, a nierzadko akt spisywał nie ten, który brudnopisowe zapiski spłodził. Klecha sobie nie wyobrażał, żeby ktoś mu mógł wyrządzić krzywdę, rewidując, czy postępuje prawidłowo, czy akty sporządza rzetelnie. I miał rację! Oceniłbym to tylko tak: żadnej odpowiedzialności za czyny i ich następstwa. Owszem, znalazłem wyjątki, ale one tylko tę zasade potwierdzają.
Żeby poznać nazwisko rodowe Marianny, trzeba by wyjść na akty urodzenia i ślubu małżeńskiego, jeśli, z kolei, i tam kolejny pleban nie napłodził Bóg wie co (bo "odpowiadał" za to on, pleban).