Piątek 29 maja.
Spałam dość długo. Mama nie poszła prędko, więc przygotowała śniadanie. Dopiero jak wszyscy poszli ja wstałam. Ada przyszła o 12 ej zwolniła się, bo miała dużo szycia. Gotowałam sama obiad zaliwajka i (nieczytelne) naturalne ze naleśnikami, jadłyśmy tylko same, bo ojciec miał śledzia. O 3 ej zaczęłam sprzątanie kuchni. Przeciągnęło się do 6 ej. Zochna weszła do mnie oknem, była niedługo Thade niedługo wstanie po odrze. Po skończeniu siedziałam z Adą w pokoju, Ada szyła, a ja opowiadałam jej o naszem życiu szkolnym; o francusce, niemce, matematyku, „czarnej” (nauczycielka kaligrafii) klasowej damie z 4 kl. „naszej” przełożonej, o krzyku po wyjściu nauczycielki, o tem jak raz stałam w kącie, postawiła mnie francuska o to, że wróżyłam z palców czy będę odpowiadać i o dwójce z kaligrafii. Najlepiej lubię Aleksandrę Nikołajewnę i p. Jadwigę niemke, Kasieńkę tez lubię, matematyka bardzo, bo sprawiedliwy. Siedziałam przy niej dosyć długo, potem poszłam palić ogień i wstawić herbatę. Grałam z Tadziem w klasy graniaste w kuchni. Mama przyszła i na widok mojego skakania śmiała się. Ada mówiła, że ja wyładowuję swą energię na tem skakaniu. Wygrałam 3 klasy. Po kolacji już jesteśmy dawno. Oleś nie przyszedł jeszcze Józiek cały czas głaskał się swoimi rękami śmiejąc się nieznośnie mówiąc „Moje marzenie, mój ideale” Tak mię znudził, że aż od ojca dostał laską. Oleś przyszedł już. Je kolację. Reszta w wyjątkiem ojca, mnie i Olesia śpi.

Za 18 m.  11.


Logowanie