Środa 27 maja.
Była dziś galówka, Ada nie poszła do zakładu. Sprzątałyśmy pokój, wietrzyłyśmy pościel. O 10 przyszła mama i jadłyśmy śniadanie. Mama była u spowiedzi, wyspowiadała się. Pomagałam mamie do południa gotować obiad. Była szczawiowa zupa, kotlety cielęce, sałata ze słoniną. Przyjechała pani Mikołajowa Pilssowa z Siedlca, przywiozła nam bukiet kwiatów; piwonii, tulipanów i innych. Do południa byłam kilka razy w ogrodzie. Widziałam się z Zosia. Thade chory na odrę, był doktor z miasta. Po południu poszłam do ogrodu z Tadkiem. Tadzio zaniósł Mańkowi obiad. Teraz w ogrodzie jest bardzo ładnie, wszędzie zielono. Tam w iglarni mieszkają prawie sami żydzi. Przy wyjściu z ogrodu panna Gawendman z 6 klasy os nas ze swoją koleżanką cały czas mi się przyglądały. Jak wychodziłam spotkałam trzech uczniów, którzy też mi się przyglądali. Spotkałam z Golą jest jeszcze w domu niedługo wyjedzie na wieś. Mówiła, że pójdzie do Saby Franke bo ciągle do niej telefonuje. Mama dziś prała, niepozmywała, Ada pojechała z p. M i przyszła na wieczór. Pokazała nam fotografię Halki i Oli. Bardzo ładne. Po kolei; Józek cały czas mnie zaczepiał, dostał od Olesia w kark. W ogrodzie czytałam „Testament dziwaka”.

Za 5m. 11.


Logowanie