Środa 27 maja.
Podczas Zielonych Świątek była pogoda. W pierwsze Święto poszłam z Adą i Olesiem do miasta. Włożyłam fioletową sukienkę (Ada przyniosła mi 4 bluzki; żółtą z aksamitkami, niebieską w białe paseczki, czarną i białą w seledynowe czy jakieś paseczki, oraz maleńką książeczkę). Rozmawialiśmy wszyscy troje czasem poważnie, czasem wesoło. W Teatralnej napiliśmy się limoniady. Ada poszła do p. Michalskiej, a my do parku. W powystawowym baraku była zabawa, wejście 15 kop. Potem wróciliśmy i czekaliśmy na Adę w Alejach. Widziałam kilka naszych uczennic, między innemi Jacię Zysserównę. "Uczysz się?" zapytała mię "tak..., trochę,.., w domu. A ty?". - "Ja mam nauczycielkę przygotowuję się do czwartej" odparła "Bo, bo". Zaczęłam się jej przyglądać zauważyłam, że ma dużo piegów, szeroki nosek i śmiejące się oczy. Dawniej na pensji nie zwracałam uwagi na rysy moich koleżanek. Teraz przez ten rok zmarnowany dla nauki zrobiłam się poważniejszą i uważniejszą. Przyglądam się każdemu kogo znam i nie znam, obserwuję swój charakter i mojego otoczenia. - Wracając spotkałam Zyssman, Parczyńską i pannę Basię Kittelównę. W kościele wcale nie byłam w obydwa Święta. Miałam do czytania od Zosi D. "Karol Szalony" AL. Dumasa (ojca) dwa tomy. W sobotę 22 maja ojciec poszedł do Ciężkowiczek, powrócił dziś. Przyniósł kaszy 6 funtów, 10 funtów słoniny i trochę pszennej mąki.


Logowanie