"Gazeta Warszawska" z 7 (19) Kwietnia 1853 r., N° 103, s. 2:
(...) Jak juz powiedzielismy wyzej, byl Jozef Lompa nauczycielem wiejskim na Gornym Szlazku, a to w poblizu miasteczka Woznik, powiatu Lublinieckiego. Czlowiek w pelnej sile wieku, z rozumem prostym, jasnym, a sercem uczciwem i prawem, wzial sie szczerze do pracy nad ksztalceniem i prowadzeniem biednego Gorno-Szlazkego wiesniaka, ktorego niedawno jakis dowcipnis niemiecki pedrakiem kartoflanym nazywal. Wyksztalcenia wyzszego a przedewszystkiem checi wiekszych, rzucil sie wkrotce w zawod literacki; ale tak uklad jak i tresc tego co pisal nie pozwalaly nigdy watpic o tem, ze celem jego wystapienia nie byla ani spekulacya pieniezna, ani proznosc, ale nieugieta chec nauczania ludu wiejskiego w najblizszych jego materyalnych i umyslowych potrzebach. Gdyby glos poczciwego Lompy mogl siegac za obszar wioski w ktorej pelnil swe obowiazki, nie bylby zapewne pomyslal nigdy o autorstwie i pisaniu; ale poniewaz to niepodobienstwem a Lompa chcial i w dalszych stronach pouczac, nie moglo sie obejsc bez druku, bez miejsca nakladu, bez wymienienia nazwiska autora. Pierwsze dzielka, od ktorych swoj literacki zawod rozpoczal, byly tresci gospodarczej, bo zapewnie takich wymagala najblizsza potrzeba ludu, dla ktorego dobra pracowac postanowil. Nastepnie wzial sie cicho i skromnie, ale nie mniej energicznie dla tego do nauczania i krzewienia jezyka swego rodzimego po szkolkach wiejskich. Wsrod tych staran nie zapomnijmy jakiego celu i kierunku. Wkrotce po sobie, poczawszy od roku 1843, oglosil drukiem Zbior piesni po wiekszej czesci tresci religijnej, badz to wlasnego nakladu, badz przelozonych z celniejszych poetow niemieckich; nastepnie Pielgrzyma z Lubopola czyli zbior roznych nauk dla ludu Gorno-Szlaskego, a nareszcie krotka historye Szlaska. Wszystke te dzielka nie nosily wprawdzie na sobie cechy genijuszu lub wyzszego talentu, ale swiadczyly niewatpliwie o jego dobrych checiach, o jego jasnym rozumie i zdrowym pogladzie na rzeczy, a przedewszystkiem o jego starannosci okolo podniesienia moralnego ludu wiejskego. Prace te dosc dlugo wiodly sie poczciwemu Lompie szczesliwie. Obywatele Wielkiego Ksiestwa Poznanskego oddajacy nalezna czesc zaslugom Lompy, zapisywali sie na jego dzielka, wspierali ich wydawnictwo i poselali mu raz po raz zasilki pieniezne. Ale wlasnie wsrod tego powodzenia nastal rok 1848. Jozef Lompa nie mogl wyjsc calym z powodzi. Nagle pokazalo sie niby, ze to czlowiek oddany pijanstwu i wszelkim innym zlym nalogom, i dajacy zly przyklad okolicy. Takiego czlowieka nie mozna bylo naturalnie nawet i na 100-talarowej posadzie wielkiego nauczyciela zatrzymywac, biedny Lompa , ktory caly swoj czas dotad miedzy hodowanie ulubionych pszczol, uczenie dzieci z elementarzy polskich i pisania swych prawdziwie pozytecznych ksiazeczek dzielil, zostal nagle pozbawiony chleba, jako pijak, prozniak i czlowiek zlych obyczajow. Wskazany na glod i nedze nieledwie, opuszczony przez wszystkich, przestal Lompa rad nierad pracowac dla ludu Gorno-Szlaskiego, i osiadl cicho w pewnej wiosce pod Lublincem, bo pojmujecie zapewnie, ze glod i zimno to ultimata, ktore nie jedna kwestye w nader szybki i gladki sposob rozwiazuja. - A szkoda, szkoda prawdziwa tego czlowieka co z owych kartoflanych pedrakow zaczal robic ludzi, co ich uczyl szlachetnosci i godnosci osobistej, i co wreszcie bez wszelkich zasobow, jedynie potega dobrego przykladu, w przeciagu krotkego czasu tak waznych i tak korzystnych zmian dokonal!
____________
AF