Piątek 12 czerwca.
Deszczu jeszcze nie było. Wiatr suchym piaskiem oczy zasypuje. Obudziłam się, jak Ada mówiła, że po skończeniu pojedzie do Siedlca obszyć ich „ A po mojemu, pojedzie Janka, na jakie 2 a tygodnie” – opowiadała dalej. Ucieszyłam się, lecz tylko na razie; wziąwszy, bowiem dobrze pod uwagę jak ja mogę pojechać? Nie mam ani jednej sukienki, na co dzień, tylko jeden mundurek. W domu chodzę w starych ciuchach, ale chcąc pojechać do Siedlca, do dworu trzeba najmniej żebym miała ze 2 e sukienki i dwa fartuszki, Ciekawam jak tam się zmieniło od mojego pobytu i jak Hela mię przyjmie, czy bić się nie będziemy, jak to robiłyśmy dawniej? Pani Mikołajowa Pliss jak była u nas to mówiła żebym przyjechała do Siedlca. Chciałabym tam pojechać i proszę o to Boga. W Siedlcu tak cudownie, takie śliczne widoki, tyle książek. O Boże pozwól żebym tam mogła pojechać!  Ada poszła o 9 ej do zakładu, mama też do ogrodu, zostałam sama. Wszystkie zajęcia szły swoim trybem, gotowałam, sprzątałam, uczyłam się i szyłam. Ada miała repetycję, czyli ekzamin z hygieny. Opowiadałam, p. Korneli i p. Bolesławie O. jak zdawały ekzamin nic, ale, to nic absolutnie nie umiały. Bolesława opowiadała jak ratować zaczadzonego „Położyć, i, i, i…”.  „No i co by pani zrobiła jakby np. znalazła zaczadzonego w polu?”. Zadała pytanie ironicznie się uśmiechając pani Jadwiga z Ligęzów Michalska przełożona. Wszystkie wybuchnęły śmiechem, bo gdzie by się znalazł zaczadzony „w polu”. Nic się nie zorientowała i gadała brednie. Wyciągnęłam pismo „Rodzinę” dodatek do „Dziennika Częstochowskiego” Jadłyśmy kolacje o 8 ej z Adą.

Teraz w tej chwili po 10 g. 8 minut.


Logowanie