Środa 3 czerwca.
Wstałam za 5 była 8a. Ada mnie obudziła, bo znów dzisiaj nie poszła. Mama też nie poszła, bo miała jeszcze boleści. Ja gotowałam obiad z pomocą mamy. Ada szyła poduszki dla pani Ojrzanowskiej. Gniotłam kluski i w żaden sposób nie chciało mi się zlepić dopiero mama polała trochę wodą. Obiad składał się z zsiadłego mleka z kartoflami, kluski z serem i jajka gotowane. Po obiedzie mama położyła się przespać, Ada poszła do Wandy, a ja zmywałam talerze. Wtem przyszedł ojciec i przyniósł mi czterech maleńkich wróbelków. Których blacharze zrzucili z gniazdem przy reperowaniu rynny. Biedne maleństwa tak mi ich żal! Ojciec chciał ich zabić, lecz ja nie dałam, bo postanowiłam jak podrosną i uchowają mi się to ich wypuszczę. Tymczasem włożyłam je do torby podłożywszy chustkę i na wierzch papier. Na wieczór nakarmiliśmy ich z Kazikiem chlebem. Dziś znów Mietek przyszedł po mnie. Poszłam. Przed domem czekała na mnie doktorowa i prosiła abym posiedziała przy niej. Zosia podobno ma odrę, leży, Thade dokazuje niemożebnie. Czytałam jej trochę i rozmawiałam z nią. Ada przyszła zdała z pedagogiki celująco. Prócz niej zdały Wanda, Kamila, Ola i p. Emilja Pindor. Wanda, Kamila Chrzanowska i Ola Gajowniczek  to koleżanki Ady. Musiałam szukać wędliny po przyjściu od Zosi dla Olesia, Mamie teraz prawie dobrze.

20 minut po 10g.


Logowanie