Moja mama nie mogła dojść do siebie - śmiejąc się - gdy po raz pierwszy usłyszała określenie "Duszaki" zamiast "Prażonki". Bo to brzmi tak, jakby z tego kociołka piekielnego ludzkie dusze ulatywać próbowały.
A jeśli chodzi o Wigilię to przyrządzamy obowiązkowo grzybową z suszonych grzybów, kompot z suszu, śledź w oleju, makuchy [mak+bułka+bita śmietana], sałatka z warzyw, ryba [kiedyś karp z wanny wyławiany a obecnie jakaś ryba, byle by mniej ości zawierająca]. No, standard.
A o różkach nie słyszałem. Proponuję opublikować przepis na te różki na naszym forum. A może w Bibliotece umieścić całą książkę kucharską ZCz?
Mieszkańcy wsi w XIX w. nie mieli zbyt dużego wyboru, jeśli chodzi o produkty spożywcze.Dotyczyło to całej Europy od Irlandii po Ural(z wyjątkiem południa , gdzie oliwki, pomidory etc.). Mąka i ziemniaki, nieco warzyw - to wszystko. Pomysłowość praprababek była wielka. Ziemniaki w rożnej postaci, cienkie zupki nazywane stosownie do regionu (często były to nazwy żartobliwe np. "parzybroda"), zupka na chlebie z czosnkiem , "wodzionka" (nazwa śląska) lub "wodziunka" .
Osadnicy z Sudetów przynieśli ze sobą zwyczaj duszenia ziemniaków ( a właściwie kartofli! ) w garnkach żeliwnych. Najlepsze garnki wyrabiano w Bunzlau (Bolesławiec), stad nazwa "bunclok". Ten sposób przyrządzania kartofli (językoznawcy uznali nazwę kartofle za germanizm) znany był w rejonie Częstochowy, potem przeniesiony do Zawiercia, Myszkowa, Dąbrowy Górniczej. I dalej. Mniej więcej przed I wojną.
(Oczywiście garnek stawiano na ognisku!)
Północ rzeczywiście tego sposobu nie znała.
Bunclok to też, w gwarze śląskiej, garnek kamionkowy do kiszenia kapusty lub ogórków.
A co do samych pieczonek i ich pochodzenia to znalazłem jeszcze taką genezę:
Ziemniaki po cabańsku - potrawa jednogarnkowa, znana również pod nazwą pieczone, pieczonki, prażone.
Potrawa, na ziemi chrzanowskiej jest nazywana pieczone oraz ziemniakami po cabańsku - od Cabanów czyli ludności, która przybyła do Chrzanowa w XIII wieku, w czasach najazdów tatarskich. Cabani byli pasterzami (czabani), którzy pilnowali trzody potrzebnej do wyżywienia armii tatarskiej. Gdy zmarł chan tatarski i wojska wycofały się z Polski część pasterzy pozostała na ziemiach podbijanych. Zostali oni wówczas właścicielami stad bydła. Część z nich osiedliła się w Chrzanowie i przyjęła polskie nazwiska.
Danie przygotowuje się z ziemniaków, jarzyn (marchew, pietruszka, cebula, kilka liści kapusty, buraki) i wędliny (boczek, kiełbasa) w żeliwnym kociołku z nóżkami i pokrywą dociskaną wkręcanym trzpieniem ustawianym na ognisku.
Bunclok to garnek kamionkowy...
No właśnie - bo przecież Bolesławiec słynie ze swoich wyrobów kamionkowych i ceramiki.
A jednak "Duszaki" to koczowniczy zwyczaj - trochę Cabanów, trochę osadników sudeckich, tylko ta geneza sudecka coś mi nie do końca pasuje. Po co takie 'biedne' "Prażonki" ludności [Sudetów], która zamieszkiwała tereny gęsto zaludnione, dość dobrze rozwinięte, względnie mało górzyste [niewysokie góry], gdzie z pól do karczmy w okolicznym miasteczku nie było zbyt daleko? W Niemczech znam osobę, która - mam nadzieję - odpowie na to pytanie. Odpowiedź zamieszczę na naszym forum.
Bartek
Ostatnia14 lata 4 miesiąc temu edycja: Bartosz Edward Głowacki od.
Słowem - ilu internautów tyle sposobów wyjaśniania miłego zwyczaju oczekiwania na moment zdejmowania pokrywy garnka - zdjętego z ogniska - w którym ziemniaki zostały "poddane działaniu temperatury", jakby powiedzieli telewizyjni prezenterzy kuchenni.
Byłem świadkiem zażartych dyskusji dotyczących tego, jak "naprawdę" przyrządza się "duszonki", "prażonki" i jak kto owo danie nazywa.(Nazwy przyniesionej wraz z osadnikami sudeckimi na początku XIX w. w rejon Częstochowy celowo tu nie podaję). Chodziło oczywiście o składniki. Dla jednej wsi dodanie buraków jest profanacją, dla innych marchewki.Różne są "teorie" zastosowania kapusty. Jedno jest pewne: bez kartofli i cebuli ani rusz.
Przypominam zwolennikom teorii tatarskiej chronologię pojawienia się bulwy ziemniaczanej w Europie....
Nieśmiało upomnę się realia życia ludności wiejskiej w pasmie Sudetów (stoki południowe - skąd migracja w rejon Częstochowy) u schyłku XVIII w. Wystarczy przyjrzeć się "liczebności" tamtych parafii (południowe stoki Gór Orlich to ludność katolicka - jak przystało na poddanych austriackiej cesarzowej).
Uczestnicy spotkań genealogicznych w USC coś o tej migracji do Królestwa Polskiego wiedzą.
Garnki na nóżkach z zakręcaną pokrywą to historia świeżutka- jak pojawienie się człekoształtnych w w stosunku do dziejów Ziemi.
Z jednym całkowicie wypada się zgodzić : rzeczywiście Bolesławiec słynie z ceramiki.
Największe zapotrzebowanie na garnki do ziemniaków (kartofli) można zaobserwować w czasie I wojny. Nawet huta "Częstochowa" podjęła taką uboczna produkcję w 1916 r. O czym poinformowal mnie monografista Rakowa - p.Roman Sitkowski.
Sadzę ,że watek "duszeniowy" jeszcze się rozwinie na forum.
Słowem - ilu internautów tyle sposobów wyjaśniania miłego zwyczaju oczekiwania na moment zdejmowania pokrywy garnka - zdjętego z ogniska - w którym ziemniaki zostały "poddane działaniu temperatury", jakby powiedzieli telewizyjni prezenterzy kuchenni.
Byłem świadkiem zażartych dyskusji dotyczących tego, jak "naprawdę" przyrządza się "duszonki", "prażonki" i jak kto owo danie nazywa.(Nazwy przyniesionej wraz z osadnikami sudeckimi na początku XIX w. w rejon Częstochowy celowo tu nie podaję). Chodziło oczywiście o składniki. Dla jednej wsi dodanie buraków jest profanacją, dla innych marchewki.Różne są "teorie" zastosowania kapusty. Jedno jest pewne: bez kartofli i cebuli ani rusz.
Przypominam zwolennikom teorii tatarskiej chronologię pojawienia się bulwy ziemniaczanej w Europie....
Nieśmiało upomnę się realia życia ludności wiejskiej w pasmie Sudetów (stoki południowe - skąd migracja w rejon Częstochowy) u schyłku XVIII w. Wystarczy przyjrzeć się "liczebności" tamtych parafii (południowe stoki Gór Orlich to ludność katolicka - jak przystało na poddanych austriackiej cesarzowej).
Uczestnicy spotkań genealogicznych w USC coś o tej migracji do Królestwa Polskiego wiedzą.
Garnki na nóżkach z zakręcaną pokrywą to historia świeżutka- jak pojawienie się człekoształtnych w w stosunku do dziejów Ziemi.
Z jednym całkowicie wypada się zgodzić : rzeczywiście Bolesławiec słynie z ceramiki.
Największe zapotrzebowanie na garnki do ziemniaków (kartofli) można zaobserwować w czasie I wojny. Nawet huta "Częstochowa" podjęła taką uboczna produkcję w 1916 r. O czym poinformowal mnie monografista Rakowa - p.Roman Sitkowski.
Sadzę ,że watek "duszeniowy" jeszcze się rozwinie na forum.