Dzisiaj trochę o sezonowości urodzin w parafii Koziegłówki w dawnych czasach. Wziąłem pod uwagę metryki chrztów z lat 1674-1736. Metryki są zindeksowane, mamy po kolei 63 lata i aż 3523 chrzty. Sprawdziłem, jak się one rozkładały według miesięcy.
Styczeń 339, luty 332, marzec 391, kwiecień 314, maj 276, czerwiec 230, lipiec 233, sierpień 238, wrzesień 253, październik 305, listopad 326, grudzień 286.
Co widać? Kilka rzeczy. Pierwsza to sezonowość chrztów. W parafii Koziegłówki maksimum wypadało w marcu. W tym miesiącu chrzczono o 70% dzieci więcej niż w miesiącach letnich. To nie przypadek, związany z jakimiś lukami w zapiskach. Jeśli cały 63-letni okres podzielić na krótsze; w każdym widać ten sam efekt.
Czy to może efekt tego, że latem dzieci szybciej umierały (letnie biegunki itp.) i częściej nie dożywały do dnia chrztu? Wątpliwe. Na przykładzie dość losowych 60 dzieci sprawdziłem, w jaki dzień tygodnia dziecko było chrzczone (sprawdzę to jeszcze na większej próbce, dla pewności; uwaga: procedura Excela Microsofta zawiera błąd dla dat przed 1900 rokiem!). Otóż chrzty rozkładały się niemal równo: tyle samo w poniedziałek, wtorek, środę itd. Czyli rodzice nie czekali niedzieli, tylko pędzili do kościoła, w dniu narodzin lub nazajutrz. Zatem spadek urodzin latem to fakt. Czyli dziewięć miesięcy wcześniej, jesienią, małżonkowie nie mieli wiele czasu dla siebie, a może kobiety były przemęczone? Co innego, gdy przychodziły długie zimowe wieczory... Już we wrześniu wyraźnie rośnie liczba urodzeń i trwa parę miesięcy.
Ale czemu w grudniach urodziło się mniej dzieci niż w listopadach i styczniach? Przypadek czy coś więcej? Na pewno nie przypadek. Sprawdziłem - ma to związek z długością karnawału w danym roku, czyli datą Wielkiego Postu. W Wielkim Poście należało zachować wstrzemięźliwość, nie tylko od stołu, ale i łoża. Gdy się wyodrębni lata, w których Wielki Post zaczynał się szczególnie wcześnie (około 5 lutego), to się okaże, iż w tych latach w listopadach rodziło się średnio po około 4 dzieci, a w grudniach około 5,5. A w latach, gdy karnawał był długi i kończył się około 10 marca, to w listopadach tego roku rodziło się blisko 6 dzieci, a w grudniach ledwo około 4 na miesiąc. Przypadek, sprawa losowa? Nie. Przeprowadziłem odpowiednie testy statystyczne i prawdopodobieństwo, że korelacja między liczbą urodzeń a datą początku Wielkiego Postu jest przypadkowa jest mniejsze niż 0,2% dla listopada, 5% dla grudnia i mniejsze niż 0,1% dla listopada i grudnia łącznie (gdybym robiąc swego czasu indeksację, zapisywał nie tylko miesiąc urodzenia dziecka, ale i dzień miesiąca, to statystyka mogłaby być jeszcze mocniejsza, ale mądry Polak po szkodzie). W każdym razie można powiedzieć: ludność parafii Koziegłówki 300 lat temu autentycznie starała się przestrzegać Wielkiego Postu. Spadek liczby urodzeń z tym związany wynosi chyba ze 30% (może i zwyczaj zawierania ślubów w karnawale do tego się przyczynił). Ale nie widać, by koniec Wielkiego Postu zaznaczał się skokowym wzrostem liczby poczęć i urodzeń. Tak jakby zapał do przestrzegania postu w trakcie jego trwania słabł (w końcu to 40 dni...). Albo nie umiem tego wychwycić (będę jeszcze próbował). W każdym razie, gdyby nie Wielki Post i jego przestrzeganie, to w listopadzie i grudniu rodziłoby się niemal tyle dzieci co w marcu.
Podobno w czasie Adwentu także należało zachować wstrzemięźliwość. Powinna się ona jakoś przejawić dziewięć miesięcy później, w sierpniu. Ale trudno to dostrzec.
Gdyby ktoś znał zindeksowaną parafię z tamtego czasu z dziennymi datami urodzenia, to można by spróbować ustalić parę innych ciekawych rzeczy, np. średnią długość trwania ciąży w chłopskiej rodzinie 300 lat temu, trzeba by tylko trochę nad tym popracować.
Nie dziwmy się więc, jeśli nasi prapra...dziadkowie częściej mają zimowe niż letnie daty urodzenia.
Witold Mizerski