Projekt Koziegłówki

Więcej
10 lata 6 miesiąc temu #10927 przez Witold Mizerski
Replied by Witold Mizerski on topic Projekt Koziegłówki
Mimo wszystko uznałbym, że pomimo różnych usterek FamilySearch jest to nieoceniona pomoc. Kilkanaście lat temu o czymś takim nawet marzyć bym się nie ośmielił.
The following user(s) said Thank You: Michał Mugaj, Teresa Cybulska

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
10 lata 6 miesiąc temu #10928 przez Witold Mizerski
Replied by Witold Mizerski on topic Projekt Koziegłówki
Jak można wykryć i z dużym prawdopodobieństwem zidentyfikować przezwiska, było w poprzednim odcinku. Teraz będzie, kiedy prawdopodobieństwo identyfikacji można jeszcze bardziej wzmocnić.
Jeszcze raz podkreślmy, że bardzo niedoceniany argument to rytm urodzin.

Oto w latach 1673-1686 rodzą się na przemian dzieci Andrzejowi i Łucji Piekarzom oraz Andrzejowi i Łucji Oczkowskim z Koziegłówek. Na przemian, po troje dzieci każdej z tych par. Jeśli założyć, że zbieżność obu imion jest nieprzypadkowa, i że mimo różnego nazwiska to jest ta sama para, mamy regularny, zwykły rytm rodzenia dzieci - średnio jedno co 2,5-3 lata. Jeśli założyć, że są to dwie różne pary, musimy przyjąć, że OBIE były biologicznie nietypowe: każda rodziła dzieci co 4-6 lat. A jak wiemy, w parafii Koziegłówki w tamtym czasie prawdopodobieństwo, że para urodzi kolejne dziecko dopiero po 5-letniej przerwie, jest mniejsze niż 10%, czyli 0,1. Prawdopodobieństwo, że jedna para zrobi tak dwa razy, jest mniejsze niż 0,1*0,1 = 0,01, tzn. 1: 100, a że trzy razy - 1 : 1000, a że tak zrobią równocześnie dwie pary, 1 : 1 000 000, a że przy tym mają identyczne imiona, mieszkają w tej samej miejscowości w tym samym czasie, a mimo wszystko żaden z dziewięciomiesięcznych okresów ciąży jednej pary ani razu się nie nałożył na okres ciąży drugiej pary - to już zakrawa na cud.

Inny sposób dowodzenia to zbadanie sensu przezwiska. Oto w 1711 roku Adam Zimoń żeni się z Apolonią Noszczykówną. W latach 1713, 1714 i 1717 rodzą im się dzieci (wszystko dzieje się w Lgocie). Ale jeszcze w 1711 roku, miesiąc po ślubie Adama z Apolonią, w tej samej Lgocie rodzi się dziecko Adama i Apolonii, tylko o nazwisku Noga. Czy to może być inna para? Mało prawdopodobne - dwie Apolonie rodzące w tej samej Lgocie w tym samym czasie dzieci swym mężom Adamom to byłby za duży zbieg okoliczności. Po prostu: Adam Zimoń jednorazowo został określony rodowym przezwiskiem żony (Noga to „poważniejsza” forma mniej poważnego Noszczyka, fakt urodzenia się dziecka w miesiąc po ślubie nie był niczym rzadkim). Przypadków, gdy użycie nazwiska żony jest ewidentne, widać w parafii Koziegłówki w tamtym okresie przynajmniej kilkanaście. Zresztą, niekoniecznie musiało to być nazwisko żony jako osoby - może wystarczyło, by się nowożeniec wprowadził np. do chałupy Nogów, i stawał się Nogą?

Inny przykład. W 1698 roku biorą ślub Marcin Mucha i Agnieszka Opara z Kuźnicy. Nie znajdujemy w parafii żadnych dzieci Marcina Muchy i Agnieszki - czyżby byli bezdzietni? Ale sprawdzamy, czy po 1698 roku nie rodzą się czasem w Kuźnicy dzieci jakichś innych Marcinów i Agnieszek. Owszem, rodzą się: akurat od 1698 roku, kolejno cztery, w przepisowych odstępach: 1698, 1701, 1704, 1708. Ale są to dzieci Agnieszki i Marcina nie Muchy, ale Florka. Czy to może być inna para? Gdyby zgadzały się tylko imiona rodziców (dość popularne), powiedziałbym, że a nuż to przypadek. Ale jeśli zgadza się miejscowość i czas rodzenia dzieci - rozsądniej będzie przyjąć, że Marcina Muchę potocznie zwano Florkiem. Czy na tym poprzestaniemy? Nie. Sprawdźmy, czemu Marcin mógł być Florek.

Wyszukujemy w bazie danych (np. Excel) wszystkie dzieci Florianów. Korzystamy z faktu, że to wówczas rzadkie imię. Florianowie byli w 100 letnim okresie zaledwie cztery razy ojcami. Ale wśród nich jest dowód na prawdziwość utożsamienia: w 1669 urodził się Marcin Mucha, syn Floriana. Właśnie w Kuźnicy. W 1698 roku ma 29 lat. W sam raz na ożenek. Jasne, że mogli na niego wołać „Florek”. Gdybyśmy tego nie założyli, z jednej rodziny zrobilibyśmy dwie. Mamy obowiązek założyć, że Marcin Mucha = Marcin Florek. Szansa, że mamy do czynienia ze zmasowanymi zbiegami okoliczności, jest właściwie zerowa.

Przypadków, gdy zamiast „rodowego nazwiska” użyto przezwiska pochodzącego od imienia ojca, można zapewne na 5000 wpisów naliczyć setki. Z moich przodków na przykład Marcjan Konieczny z Markowic miał wiele dzieci, które używały przezwiska „Marcjan”, „Marcjanik” i „Konieczny” - i to nawet w drugim pokoleniu. To samo dotyczy potomków Jerzego Noszczyka z Mysłowa, do których na wiele pokoleń przylgnęło przezwisko (a potem już nazwisko) „Jurczyk”. W tym wypadku podejrzenia potwierdził ksiądz, zapisując przy jednym z chrztów: Jurczyk vel Noszczyk. Ale choćby i ksiądz nie potwierdził, dałoby się to stwierdzić.
The following user(s) said Thank You: Halina Klimza, Marek Sawicki, Michał Mugaj, Florian Huras, Teresa Łukasik, Teresa Cybulska, Sylwia Dudek (Belkot)

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
10 lata 6 miesiąc temu #10964 przez Witold Mizerski
Replied by Witold Mizerski on topic Projekt Koziegłówki
Jak wiadomo, dzisiejsze nazwiska często pochodzą od nazwy zawodu. Przeglądając metryki XVII i XVIII-wieczne mamy fascynującą możliwość odszukać niekiedy tego konkretnego Kołodzieja, Bednarza, Szewca, Kowala czy Piekarza, od którego pochodzi dzisiejsze nazwisko. Aby tego dokonać, nie możemy zakładać, że wszyscy Kowale czy Bednarczykowie z danej parafii byli ze sobą spokrewnieni.

Plik z metrykami chrztów i ślubów z przełomu XVII i XVIII wieku zawiera wiele przykładów traktowania zawodu jako nazwiska. Najprostsze sytuacje to te, gdy ksiądz wyraźnie zaznaczył, że dana osoba znana jest pod dwoma przezwiskami, np. Wojciecha z Pińczyc, męża Jadwigi, określił w trzech metrykach jako Będkowskiego, w jednej jako Ślusarza, a w trzech zapisał „Będkowski alias Ślusarz”. Kiedy indziej zapisał „Smol alias Hutnik” albo „Małota alias Kołodziej”, „Ociepka alias Bednarczyk”, „Grząsik alias Knap” (czyli Tkacz) i tym podobne. Z faktu, że nasz przodek ożenił się jako Knap wcale nie wynika, że jego ojciec też był Knap.

Ale często da się udowodnić identyczność osoby nawet wtedy, gdy ksiądz nie ułatwił nam sprawy. Na przykład po przeanalizowaniu układu wpisów widać, że Andrzej Flacha z Rzeniszowa był też znany jako Andrzej Kowal. Andrzej Polaczek z Osieka był znany jako Andrzej Sitarz. Antoni Barczyk około 1700 roku był zapewne Andrzejem Kowalem w Kuźnicy, ale jego potomkowie używali już głównie nazwiska Barczyk. Szczepan Nieburka z Lgoty (by użyć najmniej nieprzyzwoitej formy jego nazwiska) zapewne był muzykalny, bo trzy razy został zapisany jako Szczepan Skrzypek (zgadza się miejscowość, imię żony i rytm urodzin dzieci). Mógł zresztą grać w jednej kapeli z Kazimierzem Smolarzem z Koziegłówek, którego przy jednym z chrztów jego dzieci zapisano nie jako Smolarza, ale jako Kazimierza Skrzypka. Nie ma podstaw sądzić, by Skrzypek to było ich wspólne, rodowe nazwisko. Osobliwe, że z metryk chrztów można odtworzyć skład chłopskiej kapeli sprzed 300 lat, prawda?

Czasami uda nam się zidentyfikować nawet przezwisko użyte jeden jedyny raz. Oto w 1703 roku ślub biorą Antoni Bednarz i Regina Kostanka z Lgoty. Ale jakoś nie rodzą im się dzieci. Jednak w arkuszu Excel widać, że w 1707 i 1711 roku w Lgocie pojawiają się dzieci Antoniego i Reginy, tyle że nazwiska Czuber. Czy to może być ta sama para? Rytm urodzin mocno to sugeruje, ale nazwisko jednak inne. Co to za nazwisko, czy może ono coś oznaczać? Parę razy się pojawia w parafii jako Czuber, ale raz w formie: Cubrzyk. Patrzymy do dostępnych w Internecie sugestii co do etymologii nazwisk i mamy rozwiązanie: Cuber to cebrzyk, drewniane naczynie na wodę („leje jak z cebra”). Kto robi cebrzyki? Cebrzyki wyrabia bednarz. Koziegłówczańskiego bednarza całkiem logicznie przezywano „Cuber”. Kolejna zagadka rozwiązana.

I może jeszcze jeden rodzaj zmiany nazwiska. Mateuszowi Leśnemu i Barbarze z Pińczyc w latach 1694-1710 w „przepisowych” odstępach rodzą się kolejne dzieci. Ale w ten rytm wpasowuje się też (w 1696 roku) jedno dziecko, które rodzi się nieznanej skądinąd parze: Mateuszowi Strzelcowi i Barbarze z Pińczyc. Czy to jakaś inna para? Wątpliwe, sens nazwiska jest w zasadzie ten sam. Można założyć, że Mateusz Leśny był w lesie strzelcem, i że różnicą między „Leśny” i „Strzelec” nikt się nie przejmował - wciąż nie było to nazwisko rodowe, ale informacja o wykonywanym fachu, wystarczająca do identyfikacji osoby. Jeśli ktoś nie wierzy, niech wyjaśni, jak to możliwe, że kilkanaście lat wcześniej w tych samych Pińczycach trzy razy rodziły się dzieci Marcinowi Leśnemu i Reginie, a w „luce” między urodzinami przyszło na świat jedyne (ale tylko pozornie jedyne!) dziecko Marcina... Strzelca i Reginy.

Rzadkie, ale cenne może być znalezienie zapisu, gdy ksiądz nazwisko wpisał w formie łacińskiej - Auriga zamiast Woźnica, Sutor zamiast Szewczyk itp. To namacalny dowód, że w danym momencie zapisał zawód danej osoby, a nie jej rodowe nazwisko. Gdyby miał do czynienia z nazwiskiem, nie tłumaczyłby go na łacinę, tak jak nie tłumaczył na łacinę przezwisk Wrona czy Ślimak. Jeśli szukamy tylko naszego konkretnego przodka, możemy taki zapis przeoczyć. Jeśli badamy metryki z danego okresu „całościowo” - znajdziemy taką sytuację i rozwiążemy zagadkę.
The following user(s) said Thank You: Halina Klimza, Marek Sawicki, Florian Huras, Teresa Łukasik, Krystyna Tarnowska, Teresa Cybulska, Tomek Janas, Sylwia Dudek (Belkot)

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
10 lata 6 miesiąc temu #11150 przez Witold Mizerski
Replied by Witold Mizerski on topic Projekt Koziegłówki
W jednym z poprzednich odcinków pisałem o rodzicach chrzestnych. Teraz przyjrzymy się świadkom ślubów - czy mogą się nam przydać? Pan Witold Strąk przejrzał indeksację ślubów z parafii Koziegłówki z lat 1684-1737, sprawdził ją i uzupełnił o daty dzienne oraz o informacje o świadkach. Dzięki temu mamy pełne dostępne informacje dotyczące 643 ślubów zawartych w parafii w tym okresie. Co można z tych danych odczytać?

W jakich miesiącach zawierano śluby? Niemal równo połowę (336, tzn. 52%) zawarto w styczniu i lutym. Potem w marcu i kwietniu była przerwa (sprawa oczywista: Wielki Post), gdy zawarto ich tylko kilkanaście. Kolejne miesiące od maja do listopada były na ślub umiarkowanie dobre (średnio 42 śluby miesięcznie). Nieco unikano września (16) a trochę więcej ślubów zawarto w listopadzie, zapewne chcąc zdążyć przed Adwentem. Co ciekawe, w ciągu wymienionych blisko 50 lat w parafii ANI JEDNEGO ślubu nie zawarto w grudniu. Może ktoś wie, dlaczego nie zawierano ślubów w grudniu między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, przecież już było po Adwencie?

Z dat dziennych można obliczyć dni tygodnia, w jakie odbywała się ceremonia. Dziś jest to chyba najczęściej sobota. W omawianym okresie przeważała niedziela: 320 ślubów na 639, dla których datę można było wyznaczyć. Na drugim miejscu (o dziwo!) był poniedziałek (128), na trzecim wtorek (97). W środy i czwartki śluby też się zdarzały (32 i 36), wyraźnie unikano piątków (11, dzień Męki Pańskiej) - ale także sobót (tylko 15, czyli jeden ślub na trzy lata). Nie wiem, czemu sobót unikano. Podobno w różnych częściach kraju było różnie.

W przypadku chrztów sporo było wpisów niepełnych, w których brakowało różnych danych. W przypadku ślubów wpisy są wyraźnie staranniejsze. Tylko w zdaje się jednym przypadku pominięto... pannę młodą, a w kilku przypadkach nie wpisano jej nazwiska (może uważano, że to niepotrzebne?). Świadków wpisywano przeważnie dwóch, ale dość często (w 76 przypadkach na 643) było ich trzech, a w 18 przypadkach nawet czterech - i nie widać, aby to dotyczyło np. tylko szlachty. W trzech przypadkach świadek był tylko jeden, a raz nie zapisano świadków wcale. Kilka razy ksiądz zapomniał wpisać imienia świadka. Świadkami w tym czasie (i jeszcze bardzo długo) byli wyłącznie mężczyźni. Ciekawe byłoby stwierdzenie, kiedy po raz pierwszy świadkiem w parafii Koziegłówki została kobieta.

Miejscowości, skąd pochodzili świadkowie nie zawsze zapisywano. Widać jednak, że świadkowie częściej niż chrzestni pochodzili z tych samych miejscowości co nowożeńcy. Ale byli też, jak się wydaje, świadkowie „etatowi”, zresztą w znacznej mierze ci sami co przy chrztach. Niezawodny Maciej Dzieża z Koziegłówek był świadkiem na 32 ślubach, wielu innych parafian było świadkami po kilkanaście razy. Oczywiście musiały się takie osoby cieszyć dostatecznym prestiżem, ale „obsłużyły” zbyt wiele ślubów, by uznać, że na świadków wybierano tylko rodzinę czy najbliższych przyjaciół. Nazwisko świadka zgadza się z nazwiskiem któregoś z nowożeńców bardzo rzadko, więc nie było np. zasady, że świadkiem jest stryj czy brat. Koligacji z reguły nie zapisywano, tylko raz była notka „ojciec”. Zatem można uznać, że stosunków pokrewieństwa z imion i nazwisk świadków raczej się (dla tego okresu i tej parafii) nie wydedukuje.

Czy zatem, sporządzając na przykład indeksację, warto spisywać świadków? To zależy od celu, jaki nam przyświeca. Jeśli chcemy szybko „wrzucić do pliku” jak najwięcej danych o ślubach z danej parafii, to raczej nie warto. Spisywanie świadków powoduje bowiem, że osób do zapisania jest dwa razy więcej, więc w określonej liczbie godzin ślubów zindeksuje dwa razy mniej - a czasu nikt z nas nie ma za dużo. Poza tym znajomość świadków do poszukiwań genealogicznych za pomocą np. wyszukiwarek nazwisk raczej się nie przyda.

Ale jeśli ktoś zamierza wydobyć z dawnych metryk maksimum informacji, może świadków spisywać. Możemy bowiem stwierdzić dokładniej, kto żył w danej miejscowości, jakie przezwiska (nazwiska) funkcjonowały, a także możemy stwierdzić, że w tym a tym roku taka osoba nadal żyła.

Sądzę, że świadków warto ZAWSZE zanotować w jednym przypadku - gdy ksiądz nie podał w metryce ślubu informacji o miejscowościach, z których pochodzili nowożeńcy. Po nazwiskach świadków można bowiem zwykle dociec, skąd pochodzili. A ponieważ często pochodzili z tej samej miejscowości, co młoda para, może to być dodatkowa, bardzo cenna poszlaka, niekiedy rozstrzygająca o identyfikacji jakiejś osoby. Jednak nie dotyczy to świadków pochodzących z samych Koziegłówek - oni zbyt często byli „etatowi”.
The following user(s) said Thank You: Anna Fukushima, Teresa Łukasik

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
10 lata 6 miesiąc temu #11151 przez Anna Fukushima
Replied by Anna Fukushima on topic Projekt Koziegłówki
Panie Witoldzie, bardzo ciekawe analizy. Czytam je z przyjemnoscia.

Zauwazyl Pan, ze sluby zawierane byly glownie w niedziele, poniedzialki i wtorki.

Nie wiem na ile moje przypuszczenia sa sluszne, ale....to zapewne ze wzgledu na surowy post, ktory obiazywal wowczas przez kilka dni w tygodniu. Wyczytalam kiedys (interesuje sie historia polskiej kuchni od XVII w), ze nie spozywano miesa, masla, serow i mleka w srode, piatek, sobote, podczas adwentu, w wigilie kazdych swiat oraz w dni swietych. Trudno wyobrazic sobie "postna" uczte weselna.
__________
AF

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
10 lata 6 miesiąc temu - 10 lata 6 miesiąc temu #11153 przez Witold Mizerski
Replied by Witold Mizerski on topic Projekt Koziegłówki
Ha! To by mogło być wyjaśnienie! Bardzo dziękuję, nie pomyślałem o postnej sobocie. Choć nie widać, aby środa różniła się od czwartku.

Więc pozostaje druga zagadka: czemu między Bożym Narodzeniem i Nowym Rokiem nie było ślubów?
Ostatnia10 lata 6 miesiąc temu edycja: Witold Mizerski od.

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Czas generowania strony: 0,000 s.
Zasilane przez Forum Kunena

Logowanie