Projekt Koziegłówki

Więcej
10 lata 10 miesiąc temu #9632 przez Andrzej Kuśnierczyk
Replied by Andrzej Kuśnierczyk on topic Projekt Koziegłówki
A gen recesywny daje znać o sobie nawet po dwóch, trzech pokoleniach.

Dziękuję za kolejny materiał.

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
10 lata 10 miesiąc temu #9651 przez Halina Klimza
Replied by Halina Klimza on topic Projekt Koziegłówki
Cudowna lektura , pasjonujące informacje wydedukowane z tak prozaicznych zapisów metrykalnych.
Gratuluję zacięcia naukowego
Pozdrawiam i proszę o jeszcze
Halina
The following user(s) said Thank You: Teresa Cybulska

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
10 lata 10 miesiąc temu #9737 przez Witold Mizerski
Replied by Witold Mizerski on topic Projekt Koziegłówki
Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Zachęcony, przesyłam kolejną porcję spostrzeżeń. Dziś trochę o ślubach. Pan Witold Strąk zweryfikował i uzupełnił najdawniejszy zachowany indeks ślubów z parafii Koziegłówki, przy okazji poprawiając mnóstwo moich błędów i odczytując wiele miejsc, w których miałem wątpliwości (solidna praca, wielkie dzięki!). Nowa wersja indeksu trafi oczywiście niebawem do Biblioteki TGZC. Indeks zaczyna się w połowie roku 1684 i dochodzi do początku roku 1729, a potem zawiera parę ślubów z 1737 roku. Razem w tym okresie są 643 śluby. Lata 1685-1728 wydają się pełne; w nich zawarto 623 małżeństwa. To ogromny i ciekawy materiał, ale wymaga dokładnego opracowania. Chyba będę mógł to przedstawić dopiero za kilka tygodni. Ale trochę można pokazać już teraz.

Czy nasi przodkowie często zawierali małżeństwa poza własną parafią? W parafii Koziegłówki 300 lat temu wyglądało to tak:

- 1% ślubów (8 przypadków) to sytuacje, kiedy oboje nowożeńcy pochodzili spoza parafii Koziegłówki. W trzech przypadkach były to śluby szlachty, w dwóch – śluby włóczęgów, w trzech – trudno powiedzieć, czemu tak się stało. Takie przypadki to jednak margines. W 99% ślub odbywał się w parafii pochodzenia przynajmniej jednego z nowożeńców.

- 24% ślubów to przypadki, gdy jedno z nowożeńców pochodziło spoza parafii, a drugie (na pewno lub prawie na pewno) z parafii Koziegłówki, i brali ślub w Koziegłówkach. Takich przypadków było 153 na 643. Nie wiem, jak było w tamtym czasie w innych parafiach, ale 24% to więcej niż się spodziewałem.

- wiedza potoczna sugeruje, że ślub odbywa się w parafii panny młodej, a nie pana młodego. Ale i w tamtych czasach nie była to stuprocentowa reguła. W opisanym okresie w parafii Koziegłówki działała ona w stosunku 3 : 1. To znaczy, że 3/4 ślubów takich odbyło się w parafii panny młodej, ale 1/4 – jednak w parafii pana młodego.

- 75% to przypadki, gdy oboje nowożeńców najprawdopodobniej pochodziło z parafii Koziegłówki. Co prawda ksiądz często wymieniał tylko jedną miejscowość, a nie dwie – dla panny młodej i pana młodego. Roboczo zakładam, że czynił tak, gdy oboje młodzi pochodzili z tej samej wsi i szkoda mu było gęsiego pióra na powtarzanie sprawy tak oczywistej. Nie zapominajmy, że w parafii miał zaledwie kilkuset dorosłych i wiadomo było gdzie kto mieszka. Obcych musiał zapisać dokładnie, a „swoich” – właściwie po co?

Dygresja: a jak często zawierano śluby w obrębie własnej wsi? Mam wrażenie, że reguła „pi razy oko” byłaby następująca: 50-60% szuka współmałżonka we własnej wsi. Jeśli się nie uda, to połowa rozgląda się po innych wsiach tej samej parafii, a połowa szuka poza parafią. Jeśli wieś jest większa, odsetek ożenków wewnątrz własnej wsi jest większy (może nawet 70% w dużych wsiach, jak Lgota i Koziegłówki). Jeśli wioska jest mniejsza, odsetek ślubów wewnątrz wsi jest mniejszy, niecałe 50%. Szlachta w parafii była nieliczna (kilka rodzin? może ktoś wie?), więc małżonków musiała szukać poza parafią; także młynarze w ponad 50% szukali małżonka w innej parafii. Zwykli chłopi decydowali się na to nieco rzadziej.


Czyli bilans wyglądać musiał tak. Rozważmy 200 losowo wziętych młodych ludzi z parafii Koziegłówki. Z nich 150 żeni się wewnątrz własnej parafii – mamy 75 ślubów w kościele w Koziegłówkach. Pozostałych 50 wyszukuje sobie współmałżonka poza parafią. Połowa decyduje się na ślub w Koziegłówkach – mamy więc 25 metryk ślubów z „obcymi” – razem 100 ślubów. Druga połowa z tych 50 osób bierze ślub w jakiejś innej parafii, tych 25 ślubów nie widzimy w metrykach koziegłówczańskich, trzeba by ich szukać po okolicy.

Czyli można wydedukować, że w okresie 1684-1730 około 25%*640 = 160 ślubów z udziałem parafian Koziegłówki odbyło się w innych parafiach. I można się spodziewać, że dzięki ślubom „mieszanym parafialnie” parafia Koziegłówki w ciągu dwóch pokoleń „importowała” w ten sposób około 160 „obcych” i „wyeksportowała” około 160 „swoich” do innych parafii. Sprawdzimy kiedyś, czy przemieszczali się raczej mężczyźni za żonami, czy kobiety do mężów.

Jeśli podane wyżej liczby są poprawne, to wnioski są dla nas takie:

- jeśli rozważamy 4 losowych przodków z parafii Koziegłówki z tamtego okresu, to mają oni 8 rodziców, z których 1 – statystycznie rzecz biorąc – będzie pochodził z innej parafii.

A jeśli rozważamy 8 dorosłych dzieci, to 6 z nich weźmie sobie współmałżonków z parafii Koziegłówki, a 2 spoza parafii. Jedno z tych dwóch wyprowadzi się, a drugie ściągnie „obcego” współmałżonka do siebie.

Jeśli więc spodziewaliśmy się w jakimś pokoleniu odszukać 32 przodków w parafii Koziegłówki, i znaleźliśmy ich w parafii 25-30, to wszystko jest w normie. Jeśli znaleźliśmy wszystkich 32, to jesteśmy nieprawdopodobnymi szczęściarzami. A jeśli znaleźliśmy tylko np. 15-20, a metryki z tego okresu istnieją, to albo jesteśmy nieprawdopodobnymi pechowcami, albo nasi przodkowie chętniej niż sądzimy zmieniali nazwiska.

Oczywiście, w innych parafiach może być trochę inaczej. Można zakładać, że im większa parafia, tym mniejsza potrzeba szukania współmałżonka w innych parafiach, bo dostateczny wybór jest na miejscu. Ale jeśli ktoś pochodzi ze szlachty, to musi zakładać dużo większą ruchliwość swoich przodków.

I na koniec mam pytanie: czy ktoś wie, jaki odsetek ślubów w tamtych czasach stanowiły śluby wdów czy wdowców? W Koziegłówkach w tym okresie ksiądz zapisał „wdowiec” albo „wdowa” tylko przy 5% ślubów. Czy tak niska liczba jest możliwa?
The following user(s) said Thank You: Michał Mugaj, Teresa Cybulska, Mateusz Torbus

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
10 lata 7 miesiąc temu #10558 przez Witold Mizerski
Replied by Witold Mizerski on topic Projekt Koziegłówki
Jak najskuteczniej wyszukać naszych przodków z dawnych czasów? Przez parę tygodni nic nie pisałem na temat „projektu Koziegłówki”, ale to nie znaczy, że nic się w nim nie działo. Wydaje mi się, że pewne wnioski są ciekawe i mogą się komuś przydać.

Wyszukując przodków z XVII i XVIII w. w metrykach możemy korzystać wprost z dokumentów (np. wertując metryki chrztów czy ślubów), z indeksów sporządzonych własnoręcznie czy przez innych, lub oprzeć się na wyszukiwarkach takich jak dostępna na stronie TGZC. Będę chciał w kolejnych odcinkach pokazać, że jeśli te metody nie skutkują, niekoniecznie wszystko stracone.

Dziś proste pytanie: czy wykonując indeksację, warto notować imiona i nazwiska chrzestnych? W ramach projektu w trzy osoby (Damian Jureczko, Tomek Janas i ja) spisaliśmy chrzestnych dla wszystkich dzieci pochodzących ze wsi Rzeniszów (parafia Koziegłówki) ochrzczonych w latach 1642-1737. Było tych dzieci około 180. Czy można zakładać, że zapisany chrzestny to krewny, sąsiad lub przyjaciel rodziny? Albo czy chrzestny „wysokiego stanu” (np. szlachcic, wikary, organista) coś nam mówi o statusie rodziny dziecka? Otóż wydaje mi się, że odpowiedź (dla tej wsi, tego okresu itd.) brzmi: NIE.

Przesłanka pierwsza: znając daty chrztów, wyznaczyłem dni tygodnia, w których chrzty się odbywały. Wniosek był trochę niespodziewany - najmniej ich wypadło w niedzielę (22), najwięcej w poniedziałek i wtorek (28). Ale jeśli średnia wynosi 25, to rozrzut w granicach plus minus 3 to zwykły rozrzut statystyczny. Zatem można powiedzieć, że nie widać ŻADNEJ statystycznie istotnej zależności prawdo¬podobieństwa chrztu od dnia tygodnia. Gdy dziecko się rodziło, ojciec się nie namyślał, ale ruszał do kościoła dziecko ochrzcić. Gdyby się namyślał, to jakieś preferencje (np. czekanie do niedzieli) albo niechęci (np. unikanie piątku) w statystyce musiałyby się ujawnić. Czyli mamy wniosek: data chrztu to w zasadzie data urodzenia, zapewne rzadko z więcej niż jednodniowym poślizgiem.

Skąd pochodzą zapisani w księgach chrzestni? Na około 180 dzieci pochodzących z Rzeniszowa 44 miało matkę chrzestną z Rzeniszowa, a ojców chrzestnych z Rzeniszowa było 20. Zdecydowana większość chrzestnych pochodziła natomiast z Koziegłówek (gdzie był kościół), bardzo niewielu zaś - z innych miejscowości. Ci sami chrzestni powtarzają się raz po raz, na przykład Maciej Dzieża (Dzieza, Dzieszka) z Koziegłówek był w latach 1668-1693 chrzestnym 15 razy, a organista Jan Golewicz 13 razy. Poszczególne kobiety z Koziegłówek były chrzestnymi dzieci z Rzeniszowa także seryjnie, np. Agnieszka Flaszyna 9 razy, a Anna Pierwoszyna 8. W obu wypadkach liczymy tylko dzieci z Rzeniszowa - zatem ogółem musieli oni być chrzestnymi dziesiątki razy. Wyjaśnienie: zapewne ojciec ruszał do kościoła z noworodkiem sam. Rzadko fatygował mężczyznę z własnej wsi. Jeśli już kogoś brał, to raczej kobietę (miało to sens: lepiej od chłopa wiedziała, jak kwilącego noworodka „obsługiwać” pod nieobecność matki). Tam „łapano” kogokolwiek na chrzestnego i chrzestną - jednemu trafił się sąsiad zza płotu plebanii, innemu organista, innemu dziad kościelny, komuś panna szlachcianka. Czyli z faktu, że dziecko miało takiego a nie innego chrzestnego nie powinniśmy wyciągać właściwie żadnych wniosków.

Czy skłonność do brania na chrzestnego kogoś z własnej wsi zależała od pory roku? Może żniwa albo sroga zima miały na to wpływ? Nie widać tego. Szansa na wzięcie na chrzestnego kogoś z Rzeniszowa jest w granicach błędu statystycznego taka sama (i nieduża) dla każdego miesiąca.

Czy skłonność do brania na chrzestnego kogoś z własnej wsi zmieniała się z biegiem lat? „Na oko” zdaje się, że tak, choć przydałoby się więcej danych. W latach 1642-1653 na 20 chrztów aż w 15 przypadkach wzięto matki chrzestne i 11 ojców chrzestnych z samego Rzeniszowa. Od około 1653 roku to się zmieniło, jakby ludzi coś zniechęciło do wspólnych wypraw. Efekt jest dramatycznie mocny i trwały, na przykład w latach 1705-1718 na 30 chrztów ani jeden chrzestny czy chrzestna z Rzeniszowa się nie pofatygował z ojcem dziecka do Koziegłówek. Liczba chrztów w parafii ogółem także około 1653 zdaje się wyraźnie spadać (pisałem o tym przed wakacjami). Co się stało, nie wiem - ale nie wygląda to na przypadek.

Może ktoś zna lepiej dzieje parafii i zna wyjaśnienie? Albo już się z czymś takim spotkał?

Czy zatem warto spisywać chrzestnych? Po to, by zgadnąć, kto był czyim bratem, wujkiem czy przyjacielem - nie warto. Ale mogą być inne powody, aby to czynić. O tym za jakiś czas.
The following user(s) said Thank You: Teresa Łukasik, Teresa Cybulska

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
10 lata 7 miesiąc temu #10559 przez Damian Jureczko
Replied by Damian Jureczko on topic Projekt Koziegłówki
Panie Witoldzie nie warto w Koziegłówkach, ale nie uogólniajmy :).Np. w Parafii Suszec( Okolice Pszczyny) chrzestni bardzo często byli krewnymi Rodziców.
Pozdrawiam i dziękuje za ogrom pracy, który Pan w to wszystko włożył.
Damian Jureczko

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
10 lata 7 miesiąc temu #10560 przez Andrzej Kuśnierczyk
Replied by Andrzej Kuśnierczyk on topic Projekt Koziegłówki
Śledzę wątek Koziegłówek z uwagą, gdyż każde pytanie zadawane źródłom z epoki (w tym wypadku metrykom chrztu oraz aktom ślubów) ma sens. Szczególnie w sytuacji naszej nikłej wiedzy o warunkach życia mieszkańców wsi, ich domowych gospodarstwach, statusie materialnym (to, co Andrzej Wyczański nazywał historią konsumpcji, rozwarstwieniu, np. relacjami gospodarze - komornicy - ludność służebna (np. kościelna czy klasztorna) biedota, inwalidzi itp. mamy kłopoty z ustaleniem granicy przedziałów wiekowych w XVII i XVIII ( młodzi- dorośli- starzy - bardzo starzy), mało wiemy o osobach samotnych, bezżennych (z wyjątkiem duchowieństwa), o gospodarstwach kobiet samotnych,chorych pannach (celibat przejściowy lub trwały), wdów mieszkających z potomstwem, relacji z krewnymi. Niewiele wiemy o mentalności mieszkańców wsi, nie znamy ich testamentów (bo ich nie było),a więc sposobów dziedziczenia, ich wyborów. Mamy zatem nieco statystyki wynikającej z analizy metryk (imiona, chrzestni) , dane o zawierających małżeństwo. Parafie prowadzące skrupulatnie księgi zmarłych dostarczają ciekawych danych o długości życia i ówczesnych chorobach. Mniej wiemy np. o nadwyżkach kobiet danego rynku małżeńskiego i warunkach życia, w tym o kaloryczności posiłków i higienie.
W przypadku migracji do miasteczka Koziegłowy mamy do czynienia ze zmianą statusu społecznego byłych mieszkańców okolicznych wsi, co owocowało często zmiana nazwiska na bardziej miejskie (Błona stawał się Błońskim- etc.
Do grupy osób pełniących role chrzestnych należy dorzucić w Koziegłowach dzwonnika i grabarza. To a propos rodziców chrzestnych.
Wydarzenia polityczne pośrednio wpływały na dzietność ( z wyjątkiem wojen i kataklizmów), bardziej epidemie , np. ta z lat 1708-12 czy klęski nieurodzaju).
The following user(s) said Thank You: Teresa Cybulska

Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.

Czas generowania strony: 0,000 s.
Zasilane przez Forum Kunena

Logowanie